Warszawa
Droga Warszawo mojej młodości,
W której się dla mnie zamykał świat!
Chcę choć na chwilę ujrzeć w ciemności
Dobrej przeszłości
Popiół i kwiat.
|
|
Utwory liryczne o tematyce Powstania Warszawskiego
Zbigniew Jasiński "Rudy" - " Żądamy amunicji"
Tu zęby mamy wilcze, a czapki na bakier,
Tu nas nikt nie płacze w Walczącej Warszawie.
Tu się Prusakom siada na karku okrakiem
I wrogów gołą garścią za gardło się dławi.
A wy tam wciąż śpiewacie, że z kurzem krwi bratniej,
Że w dymie pożarów niszczeje Warszawa,
A my tu nagą piersią na strzały armatnie,
Na podziw wasz, na śpiewy i na wasze brawa.
Czemu żałobny chorał śpiewacie wciąż w Londynie,
Gdy tu nadeszło wreszcie oczekiwane święto!
U boku swoich chłopców walczą tu dziewczęta
I małe dzieci walczą, i krew radośnie płynie.
Halo! Tu serce polski! Tu mówi Warszawa!
Niech pogrzebowe śpiewy wyrzucą z audycji!
Nam ducha starczy dla nas i starczy go dla Was!
Oklasków nie trzeba! Żądamy amunicji!
Świrszczyńska Anna - " Czternastoletnia sanitariuszka myśli zasypiając"
Żeby wszystkie kule na świecie
trafiły we mnie,
toby już nie mogły trafić w nikogo.
I żebym umarła tyle razy,
ile jest ludzi na świecie,
żeby oni nie musieli już umierać,
nawet Niemcy.
I żeby ludzie wcale nie wiedzieli,
że ja umarłam za nich,
żeby nie było im smutno.
Mieczysław Ubysz "Vik" - "Krew"
Krew nasza jest czerwona,
Krew gna coraz prędzej,
Jak płomień bucha w chmury
I warczy na wstędze
Kulomiotów!
Hucząca, hucząca
Aortami ulicy - jak wystrzał najptościej
Pędzi w salwach do serca,
Do serca - Wolności!
Krew nasza jest czerwona,
Jest śpiewana, jest gniewna,
Opina gniazda wroga w drgających koliskach
I klamrami barykad gardziel katom ściska,
Aż padną!
Krwi mamy jak i murów...
Krwi i murów starczy.
Niech stropy pekają, krwi potoki rosną!
Krew płodna rwie fanfarą!
Krew jak werbel warczy!
Krew nasza jest czerwona,
Krew huczy potokiem,
A choć wargi zagryzione
I choć twarze białe
Krzysztof Kamil Baczyński - "Warstwy"
Z pętli latarń jak wzrok ku tobie oderwać?
Oto miasto umarłe od żalu.
Ulicą przechodzi ślepy pies dozorcy,
a różowe suknie wracają z balów.
Lokomotywy jesienią żółkną i sypią liście.
Po szynach zardzewiałych jaki pociąg odejdzie?
Oto mali chłopcy przynieśli nóż i słońce maszyniście,
a pusta drezyna brzęcząc odjeżdża bezludna
i w pędzie
obrywa sczerwieniały liść - semafor.
Z szynku poeta wychodzi niosąc kota zabitego przez pijanych.
Kobiety są obce, obce jak stare fotografie ciotek.
Omijam zmierzch, idę po ciebie w małą zmyśloną uliczkę,
gdzie klon jesienny opada najprawdziwszym złotem.
|